Nurkowanie w Jeziorze Tarnobrzeskim

Tym razem wybraliśmy się tylko we dwóch. To był wyjazd typowo zwiadowczy, którego celem była ogólna ocena jeziora, bo słyszeliśmy zarówno wiele pochwał na wizurę jak i narzekań na nią. Najlepiej sprawdzić samemu. Tak też zrobiliśmy.

Wyruszyliśmy po 9 rano i na miejscu w bazie Machów byliśmy po godzinie 11. W wodzie przy bazie taplali się z piłką jacyś nastolatkowie, a w wodzie widać było instruktora ze swoim podopiecznym.

Pomimo, że Słońce nie operowało non-stop (pojawiały się chmurki), to temperatura była na poziomie 33 stopni. Wymagało to od nas możliwie szybkiej akcji pt. klarowanie i wjazd do wody. To ostatnie przyniosło mi wielką ulgę, bo grzałem się niemiłosiernie w piance 2 x 7 mm. Już zaczynałem się rozpuszczać.

Plan był taki. Dwa nurkowania, aby zobaczyć większość punktów z mapy nurkowiska. Będzie fajnie.

Nie wiem czy znacie plan nurkowiska w bazie Machów, jeśli nie to możecie ją zobaczyć tutaj lub na stronie bazy http://www.lok-octopus.pl.

Nasz plan: Punkt 1, potem 2, następnie lecimy na 5, do 3, potem 4 i powrót do 1.

Strasznie się jarałem zwłaszcza, że to pierwszy mój nur w tym akwenie, a na domiar Tarnobrzeg to moje rodzinne miasto gdzie się wychowałem… mmmmmm no dobra nie czas na sentymenty.

Do punktu startu czyli do bojki nr 1 (na mapce) dopłynęliśmy na powierzchni. Potem zejście po lince do głębokości około 2 metrów i poręczówką uderzyliśmy w prawo w stronę platformy (numer 2 na mapce). Mniej więcej do połowy drogi, czyli tak do głębokości około 6-7 metrów wizura była całkiem przyzwoita. Leon uważa, że była na poziomie 3 metrów, ale wg mnie momentami sięgała 5 metrów jak nie więcej. Oczywiście mogę się mylić 🙂 W każdym razie nie było źle. Szkoda tylko, że ten stan nie trwał długo. Gdy zeszliśmy do głębokości poniżej 7 metra w jednej chwili widoczność spadła do kilkudziesięciu centymetrów. Leon musiał złapać poręczówkę żeby jej nie zgubić, inaczej nie było szansy dalej płynąć.

Przedzieraliśmy się chwilę aż nagle, prawie nie przyrżnąłem głową w platformę (pkt. 2 na mapce). Wyłoniła się dosłownie na kilka centymetrów przed nami. Ufff…

Wiedzieliśmy, że następna poręczówka ma odbić w lewo. Może tam będzie lepiej. Leon zaczął jej szukać, a ja czekałem na platformie z włączaną latarką żeby łatwiej mógł mnie zlokalizować, chociaż światło latarki ledwo przebijało się przez „mleko”.

Zwróćcie uwagę na zdjęcie dołączone do mapki (pk. 2). Platformę widać nieźle, prawda? Gdy my na niej byliśmy nawet nie wyciągaliśmy aparatu, bo nic nie byłby w stanie uwiecznić. Platformę, a raczej jej fragment widziałem tylko wówczas gdy na niej leżałem. Próba podniesienia się o dosłownie kilkadziesiąt centymetrów oznaczało utratę jej ze wzroku. Leżałem grzecznie i czekałem. Niestety Leon nie znalazł poręczówki. Nie wiemy dlaczego, po prostu nie udało się. Możliwe że to przez makabryczną wizurę. Zdecydowaliśmy się cofnąć drogą którą dotarliśmy na platformę.

Ostatecznie podjęliśmy jeszcze jedną próbę w innym miejscu, ale głębokość 7-8 metrów zawsze oznaczała to samo, widoczność kilkudziesięciu centymetrów więc uznaliśmy, że to nie ma większego sensu.

Pozostałą część nurkowania spędziliśmy na głębokości 5-6 metrów sądząc, że z atrakcji nici. Na szczęście atrakcje to nie tylko sztucznie zatapiane rupiecie, ale przede wszystkim natura, która potrafi dostarczać wielu zaskakujących wrażeń. Każdy z nas ma inną bajkę jak chodzi o nurkowanie. Moją akurat jest naturalne środowisko życia pod wodą. Zatapiane łódki, samochody, samoloty czy co tam jeszcze to bajer, którego jak o mnie chodzi mogłoby wcale nie być. Pomijam oczywiście wszystko to co w naturalny sposób spoczęło pod wodą, wszystko to co woda sama „zaprosiła” do siebie. Ale o tym kiedy indziej 🙂 Natura jest piękna!

Płyniemy z Leonem ramię w ramię, aż nagle widzę dwa olbrzymie szczupaki (chyba parka). Zawieszone w toni może 50 cm od dna. Łapię Leona za „fraki” i pokazuję miejsce gdzie parka się relaksuje. Leszek ma aparat więc koniecznie musi go użyć i tak robi. Niestety parka nam się rozprasza i nie udaje nam się uchwycić jej razem. Szkoda.

To był piękny widok. Dwa olbrzymie szczupaki prawie ocierające się o siebie.

Zrobiliśmy kilka zdjęć, cześć Leszek, część ja. Nie wszystkie wyszły ostro więc poniżej możecie zobaczyć kilka wybranych. To było niesamowite doświadczenie, zwłaszcza dla mnie. W domu dwa akwaria: jedno słodkowodne drugie morskie, więc tego typu widoki są dla mnie jak miód na duszę 🙂

Pewnie gdyby nie te szczupaki nur nie byłby niczym specjalnym. Nie udało nam się zrealizować planu, ba po pierwszym nurze stwierdziliśmy, że drugi nie ma już większego sensu.

Leon rozmawiał z opiekunem bazy i innymi nurkami, którzy tego dnia ją odwiedzili. Niestety wszyscy potwierdzili, że taka wizura jak ta którą widzieliśmy poniżej 7-8 metra jest na jeziorze wszędzie i to już od jakiegoś czasu.
Na szczęście jest nadzieja, że po okresie letnim , może jesienią, wizura znacznie się poprawi. Zamierzamy tam wówczas wrócić i zdamy wam relację 🙂

Jezioro ma duży potencjał. Okolica jest piękna, a sam zbiornik jest bardzo młody bo ma raptem około 4-5 lat, więc biologia wciąż się stabilizuje. Miejmy nadzieję, że słaba wizura jest tylko przejściowa i za kilka lat gdy jezioro dojrzeje będziemy mogli cieszyć się pełnią jego piękna.

Na pewno będziemy tam wracać, a tymczasem zobaczcie zdjęcia z nura w Jeziorze Tarnobrzeskim.

Te dwie fotki na końcu to ja z twinem Leona. Nigdy jeszcze z twinem nie nurałem, a dziś miałem okazję. Taki mały debiucik 😉

Jeśli ktoś z Was ma ochotę tam ponurać miejscówka zaznaczona jest na mapce poniżej.

Krzysiek

[wpgmza id=”3″]

 

Dodaj komentarz